To, co wydarzyło się w roku 2020 nie śniło się nawet filozofom.
Co przyniesie 2021?
W s360 dopijamy herbatę, obracamy filiżankę, patrzymy na dno i specjalnie dla Was wróżymy z fusów o tym, co przyniesie nowy, 2021 rok.
Wszyscy z wypiekami na twarzy czekamy na ten moment, kiedy znowu będzie można wyjść, usiąść w knajpie, przytulić znajomych czy pójść do sklepu, kiedy nam się podoba. Ale czy tak łatwo wrócimy do poprzednich sposobów robienia rzeczy, czy jednak te miesiące dostosowywania się do specyficznej sytuacji zostawią jakiś ślad? Czy nadal będziemy prowadzić zdalne badania jakościowe, jeśli będziemy mogli już spotykać się z badanymi twarzą w twarz?
Według mnie odpowiedź brzmi „tak”. Oczywiście, wrócą spotkania w pracowniach badawczych lub domach respondentów (zresztą w jakimś zakresie wciąż się odbywały). Są sytuacje, w których ta forma sprawdza się lepiej. Jednak niech jedną z lekcji pandemii będzie to, że badania zdalne wcale takie straszne nie są. A nawet mają swoje plusy.
Dzięki badaniom zdalnym łatwiej jest nam dotrzeć do respondentów mieszkających w różnych zakątkach kraju czy nawet świata. Dotychczas zebranie tak rozproszonej grupy było trudne lub wiązało się z ogromnymi kosztami. Przez to często w badaniach brały udział jedynie osoby z dużych miast.
Dużym plusem jest też wygoda dla badanego. Jest on w swoim domu, gdzie czuje się swobodnie, nie musi nigdzie dojechać, nie spieszy się. Możemy go poprosić o przygotowanie się, pokazanie czegoś co ma w domu, lub dosłanie nam mailowo dodatkowych informacji po badaniu.
Świat badań oswoił się z badaniami zdalnymi, które dotychczas budziły obawy. Nie są już uważane za gorsze czy niebezpieczne. Dlatego myślę, że znajdą swoje stałe miejsce w ofertach agencji badawczych.
Miniony rok był sprawdzianem technologicznym. Pokazał, na ile potrafimy posługiwać się technologią, aby organizować różne wymiary życia, ale także na ile technologia odpowiada naszym potrzebom i możliwościom. W 2020 najczęściej ściąganą aplikacją były TikTok i Zoom Cloud Meetings. Miliony osób na całym świecie pracowało, uczyło się i komunikowało z bliskimi poprzez wideokonferencje. W grudniu 2019 na Zoomie obserwowano ok. 10 milionów rozmawiających użytkowników dziennie, a w kwietniu 2020 już ponad 300 mln dziennie*.
Okazało się, że technologia umożliwia nam kontakt, ale daleko jej do pełnej kompatybilności z psychologicznymi uwarunkowaniami ludzi. Cierpimy na Zoom fatigue, czyli syndrom zmęczenia rozmowami wideo. Przeciąża nas brak zmiany kontekstu i otoczenia. Rozprasza widok powiadomień i kilku twarzy z bliska jednocześnie. W 2021 roku staniemy przed wyzwaniem dostosowania komunikatorów do warunków psychofizycznych ludzi ułatwiających komunikację zbliżoną do tej f2f. Nastąpi zwrot w stronę human centered design i będą podejmowane próby nadania wirtualnym doświadczeniom cech spotkań offlline. Tak jak w aplikacji Gather, służącej do przestrzennego czatu wideo, w której zbliżenie się do innych użytkowników pozwala ich zobaczyć i usłyszeć (zupełnie jak w prawdziwym życiu!). To będzie dobry czas dla badań i testów użyteczności.
Pandemie sprawiają, że świat przyspiesza, a nie się zatrzymuje. Zawsze tak było. Nowości stają się codziennością, codzienności przeżytkami, a to, co wydawało się odchodzić do lamusa zyskuje nowe życie. Rozwój usług cyfrowych przyspieszył, ale rok 2021 należy nie tylko do digitalu i online’u. Przeciwnie: niezależnie od stopnia poradzenia sobie z pandemią, przyniesie renesans bliskości. Pandemia nas wypościła. Pragniemy wyjazdów, ludzi, kaw na mieście, koncertów, festiwali, doświadczeń. Chcemy wychodzić z domów, spotykać się ze znajomymi, robić rzeczy…ale tylko wtedy, kiedy naprawdę „chcemy” a nie „musimy”. Wszystko to, co musimy, ze względu na oszczędność czasu, będziemy w coraz większym stopniu przenościć do online’u.
Jednocześnie wygoda i dostępność wydarzeń, do którego przyzwyczaiły nas lockdowny stała się pewnym standardem, stąd drugą chrakterystyką roku 2021 będzie postępująca hybrydyzacja doświadczenia: powszechne transmisje wydarzeń, uczestnictwo online i offline etc. Ale bliskość, uczestnictwo osobiste zacznie być w 2021 postrzegane jako dodatkowy benefit, coś specjalnego, może nawet ekskluzywnego, co może mieć efekt w postaci interesujących rozwiązań z zakresu polityki cenowej – coś jak różnica ceny między różnymi miejscami w teatrze.
Od kilku lat obserwujemy znaczący rozwój botów. Towarzyszą nam przy porannej kawie (Alexa, Google Home), pomagają zrobić zakupy (The Wine Bot – Lidl), zapisać się do fryzjera (Jean Louis David ) czy do lekarza (Sensely) lub po prostu dostarczają rozrywkę (MemeGenerator Bot). Występują w postaci prostych chatbotów, interfejsów wizualnych lub głosowych. Mogą być konwersacyjne, oparte na prostych algorytmach i warunkach lub szalenie inteligentne i wygadane, uczące się każdego dnia dzięki technologii Deep Machine Learning.
Zgodnie z najnowszymi badaniami (“Users’ experiences with chatbots: findings from a questionnaire study”; Følstad & Brandtzaeg 2020) użytkownicy oprócz prostych i praktycznych działań (podawanie godziny, prognoza pogody, wyszukiwanie produktów spełniających określone kryteria) coraz częściej oczekują, że bot będzie w stanie wspierać ich w bardziej złożonych zadaniach lub, że będzie dostarczał im rozrywki, inspiracji i motywacji.
Ocena działania większości działających botów nie pozostawia złudzeń: użytkownicy uważają, że są nieintuicyjne i irytujące, mają problemy z interpretacją nawet prostych zadań, bywają nudne i wciąż powtarzają to samo. Są to realne wyzwania. Jednak rynek botów jest już na tyle rozwinięty a technologia ich tworzenia na tyle oswojona i dalece posunięta, że raczej w 2021 roku powinniśmy przygotować się na to, że powyższe problemy będą sprawnie rozwiązywane a boty otrzymają ludzką twarz i jeszcze więcej mocy obliczeniowej. Dzięki temu staną się przyjazne i dowcipne, dopasowujące się do naszego nastroju, zapamiętujące nasze rekomendacje i uwagi, odważne i inspirujące, bezbłędnie interpretujące dostarczane dane i skracające czas naszej pracy.
Jeśli tak się stanie, to od botów-badaczy, botów-projektantów i botów-strategów dzieli nas coraz mniejszy dystans. Zapytacie: co w takim razie z nami? Na nas czekają już nowe zawody: projektantów, badaczy i nauczycieli botów.